Chcesz się z nami skontaktować?

 

Zapraszamy.

Telefon:      606 916 919
E-mail:      kliknij

Dominik na zawodach we Francji

Nasz wspaniały sommelier Dominik brał udział w drużynowych mistrzostwach świata degustacji w ciemno we Francji. Podzielił się z nami wrażeniami z tej wyjątkowej przygody:

Drużynowe mistrzostwa świata degustacji w ciemno prowadzone są przez Revue du Vin de France. Co roku zmienia się miejsce organizacji. Zawsze jednak tłem wydarzenia jest znany region winiarski. Tegoroczna edycja odbyła się w Bordeaux a konkretnie w Chateau Smith Haut Laffite. W tym roku miałem okazję reprezentować Polskę po raz czwarty. 4️

Konkurs zgromadził 18 drużyn, o 9 mniej niż w 2019. Zawody w latach poprzednich polegały na degustacji 12 win. Wskazać należało wiodący szczep winogron, kraj pochodzenia, region, rocznik oraz producenta. W tym roku zasady nieco się zmieniły. Pierwsza część składała się z degustacji 8 win. Odpowiedzi wszystkich drużyn następnie sprawdzono a najlepsze 10 drużyn otrzymywało do oceny kolejne 4 wina, które ostatecznie decydowały o zwycięstwie.

Miałem okazję poczuć się tym razem szczególnie ważny, ponieważ moja osoba stanowiła równą połowę polskiej drużyny. Zwykle startuje 5 osób, jednak wyjątkowe okoliczności stanęły na drodze reszty ekipy, która ostatecznie została w Polsce. Nasz zespół sprawdził się w zeszłym roku szczególnie dobrze, zajmując 6 miejsce spośród 27 drużyn. Apetyt oczywiście rośnie w miarę jedzenia. Liczyliśmy więc na poprawę tego wyniku, nawet będąc we dwóch. Naszą strategią, konsekwentnie, było indywidualne zapisywanie swoich typów a później konfrontacja oraz ostateczny wybór. Większość wskazań mieliśmy wspólnych. W przypadku dwóch z ośmiu stanęliśmy przed dylematem, w którą stronę pójść.

Zwykle degustacja w ciemno sprowadza się właśnie do tego. Wyklucza się zdecydowaną większość opcji i ostatecznie zostają dwie, które są mniej więcej tak samo prawdopodobne. Największą sztuką jest zachować zimną krew, ufać swojemu instynktowi i dokonać właściwego wyboru. Można ulec wrażeniu, że jest w tym również nieco szczęścia, lecz, jak to pięknie ujął Wielki Szu – szczęście trzeba sobie umieć zorganizować. Wieloletnia praktyka i systematyczne treningi sprawiają, że mistrzowie popełniają mniej błędów odróżniając się w ten sposób od reszty.

Nam w tym roku zabrakło tego zorganizowanego szczęścia, co sprawiło, że w obu problematycznych przypadkach wybraliśmy tę złą opcję. Te kosztowne błędy nie pozwoliły nam nawet zakwalifikować się do finałowej dziesiątki. Szkoda, bo gdybyśmy tam trafili to za ostatnie 4 wina zgarnęlibyśmy sporo punktów. Zabawiliśmy się bowiem wraz z finalistami i nasze odpowiedzi okazały się poprawne w przypadku 3 z 4 win (czwartego nie odgadł nikt). Biorąc to pod uwagę, moglibyśmy liczyć nawet na podium. Stało się jednak inaczej i dwa złe zakręty zawiodły nas krętą ścieżką do odległej 15 pozycji, skąd mogliśmy jedynie podziwiać ścigających się na ostatniej prostej liderów. Padliśmy zatem ofiarą własnych wyborów oraz zmiany formuły, która pozbawiła nas cennych punktów za ostatnie 4 butelki.

W tym roku bezkonkurencyjni okazali się Francuzi, którzy po 8 winach zgromadzili na swoim koncie oszałamiające 142 punkty, zostawiając konkurencję daleko w tyle. Zagrażała im, w zasadzie, jedynie ekipa z Chin. W drugiej rundzie utrzymali jednak pewnie najwyższą pozycję, tym samym zgarniając tytuł mistrzów poraz drugi z rzędu. Żadna z drużyn nie dokonała tego wcześniej. Bravo Les Bleues!

Większość win była dość standardowa. Nietypowe okazało się jedynie szwajcarskie Chasselas, które piłem może dwa razy w życiu. Zdecydowanie najgorsze z całego zestawu. Pięknie pokazał się Chateauneuf du Pape z 2000 roku, którego nazwaliśmy 1999 Cote-Rotie. Blisko, ale za blisko nie płacą. Był bardzo dymny i mięsny a dopiero po dwóch godzinach w kieliszku pokazał więcej pieczonych owoców, co mogło odróżnić Grenache od Syrah. Meursault 2012 spłatało figla wielu drużynom przekonując ich mocną beczką i egzotycznym owocem o tym, że jest z Kalifornii. My również mieliśmy taką rozmowę, ale ostatecznie zostaliśmy przy Francji. Naszym największym błędem było ryzykowne podejście do wina słodkiego. Podobnie jak Anglicy, nazwaliśmy je Chenin Blanc z pełną świadomością tego, że większość drużyn pójdzie w Rieslinga.

Ten zamęt z pewnością mogę przypisać samemu sobie, ponieważ wino łudząco przypominało mi Vouvray od producenta, którego odwiedziłem w zeszłym roku i choć rozsądek podpowiadał na Niemcy, uparcie przekonywałem kolegę do francuskiej Loary. Cóż, mea culpa. W jego notatkach również pojawiła się ta nazwa a gdybyśmy mieli rację, to wino dałoby nam dużą przewagę nad resztą stawki. Ryzyko tym razem nie popłaciło.

Ten wyjazd dostarczył mi sporo emocji i pozwolił poraz kolejny odwiedzić ważny francuski region. Tym razem niestety na krótko, więc nie było nawet czasu na wizytę u producenta. Dobrze jednak sprawdzić się ponownie i tym razem pokornie przyjąć wartością lekcję. Powrócę, jeśli będzie mi dane, z bogatszym doświadczeniem i nie mniejszym entuzjazmem. Być może w przyszłym roku wybory okażą się lepsze.